W domach z betonu nie ma wolnej miłości,
są stosunki małżeńskie oraz akty nierządne,
Casanova tu u nas nie gości…
Proza życia ujęta w tak piękny a zarazem smutny, poetycki sposób.
Często mijając szare blokowiska zastanawiam się jak wygląda życie codzienne mieszkańców choćby jednego z setek okienek. Czy ludzie tam mieszkający (a może tylko jeden samotny człowiek) są szczęśliwi; czy kochają kogoś tak naprawdę szczerze – aż słowami trudno opisać byłoby miłość ich; czy są spełnieni realizując się swój wymarzony przepis na życie; jakie troski mają na co dzień; z czego zdarza im się cieszyć… (o ile w ogóle).
Prawie każdy z nas nadaje jakąś nadzwyczajną wagę swojemu własnemu życiu, przekonany jest przy tym o jego ważności a czasem to nawet gdzieś w głębi, obawia się niemal o to, że gdyby brakło go świat mógłby się zawalić. Tymczasem okazuje się, że już nawet w tej mozaice okienek szarych bloków a tym bardziej na przestrzeni całej ludzkości nasze istnienie jest tak wręcz błahe i nieznaczące jak pyłek kurzu wiatrem niesiony chaotycznie.
Cześć z tych mieszkańców szarych okienek nawet przestała już marzyć i żyje niejako z „rozpędu” jedynie. Nie zastanawia się przy tym po co i dlaczego…
Mimo tego wszystkiego, tej całej porażającej marności, ja i tak sądzę jednak, że choć w ogromie świata tego trudno być może stać się kimś bardziej znaczącym dla wielkich mas, to warto, aby w tym naszym małym świecie ograniczonym do choćby jednego z tych zaświeconych w wielkim bloku okienek być kimś istotnym jak Mały Książe Antoine’a de Saint-Exupéry’ego na swojej małej planecie.
Cieszyć się pięknem gwiazd na niebie; jak dziecko poszukiwać wciąż, nie tylko oczyma ale i sercem. I nawet w dorosłym życiu nie zapominać, że kiedyś wszyscy byliśmy przecież dziećmi. Troszczyć się zawsze nawzajem o siebie. A gdy jest nam bardzo smutno to kochać choćby zachody słońca widziane z okien naszych.
Zaś w obliczu nachodzącej kiedyś każdego z nas śmierci, mieć przyjemną świadomość posiadania prawdziwego przyjaciela…