Wszyscy i każdy z osobna rozumie, że śmierć jest nieunikniona. […] Ale zawsze wydaje się, że tobie nie przytrafi się żaden nieszczęśliwy wypadek, że kule cię ominą, choroba cię nie dotknie. A śmierć ze starości nie przyjdzie tak szybko, można o tym nawet nie myśleć. Nie da się żyć w ciągłej świadomości swojej śmiertelności. Trzeba o tym zapomnieć, a jeśli takie myśli mimo wszystko się pojawią, trzeba je przepędzać, trzeba je zagłuszać, inaczej mogą zapuścić korzenie w świadomości i rozrosnąć się, a ich jadowite zarodniki zatrują życie temu, kto im się podda.
Są takie chwile, kiedy jak gdyby przypomina mi się jakaś potworna tragedia lub choćby coś tak dramatycznego w życiu moim, że obsesyjnie i panicznie wręcz myślę tylko o tym, że muszę koniecznie jakoś cofnąć czas by temu zapobiec.
Najdziwniejsze w tym jest jednak to, że nie jestem w stanie sobie przypomnieć nic więcej od uczucia niemocy i potwornego bólu jaki mi wtedy towarzyszył.
Zastanawiam się więc, czy to jednak naprawdę miało już w moim życiu miejsce, czy może tylko tak obawiam się nadejścia takiej chwili, że z tego powodu podświadomie przewiduję jak mógłbym zareagować będąc postawionym przez życie w tak krańcowej sytuacji.
Czasem myślę też – tak na pocieszenie, że może to tylko takie mętne wspomnienie jakiegoś koszmarnego i bardzo realistycznego snu z którego udało mi się wyrwać, a który jedynie strzępki tych strasznych emocji pozostawił we mnie.
A może to jest jakieś wspomnienie z poprzedniego życia? Jakiś zapis tragedii tak mocnej, że przedarła się ona wraz z doświadczeniem duszy mojej do następnego etapu jej wędrówki po tym ziemskim łez padole?
Nie wiem i nawet chyba nie chcę powodów tego dziwnego stanu mojego wiedzieć…
Bo co stanie się, gdy jednak dogrzebię się do prawdy o przyczynie tych uczuć a ona okaże się zbyt ciężka, by akceptować ją nie oszalawszy?
A co byłoby gdybym dowiedział się nagle, że ta jakaś straszna tragedia moja miała jednak naprawdę miejsce a ja zamiast siedzieć cicho pogrążony w swoim bezpiecznym zapomnienia szaleństwie, to próbuję ją uparcie wewlec do tego azylu niepamięci, w którym się właśnie przed nią tak sprawnie ukrywam…
Codzienność to nie tylko błahość, przeciętność, nuda. Codzienność to także bezpieczeństwo, urok zwyczajności, znajoma melodia. Odliczone kroki na ścieżce. (…)
Nasze życie – znajome, sprawdzone, bezpieczne. Zdajemy się nie zauważać niepowtarzalnego uroku powtarzalności, dopóki nie przekonamy się, jak łatwo, choćby na chwilę albo i na całą wieczność, może zostać nam odebrana.