(…) miłość to pożądanie żywiące się niespełnieniem.
Już prawie się sytuacja spod kontroli wymyka,
coś rośnie radośnie, w sercach gra im muzyka.
Ta noc posuwa się w swym mroku zuchwale,
a on marzyć o Niej nie przestawał wcale.
I gdy to co piękne ma między nimi nastąpić,
wnet okazuje się, że Ona zaczyna wątpić.
I tak przez lata pojawia się i znika,
jak zaćmienie słońca, jak chiński rok dzika.
Zabawi się nim, w głowie znów zamęt zasieje,
później upokorzy, z jego uczuć się śmieje.
Taka już tego życia naszego przewrotna jest rola,
podpuszczać nas wciąż, że nie taka marna ta nasza dola…
Słowo „tęsknić” było tak strasznie zużyte w dzisiejszych czasach. (…)
Dla niego tęsknota oznaczała dotkliwy brak kogoś – nigdy „czegoś” – związany z tym niepokój, niespełnienie, nerwowość, czasami bezsenność i ogólne poczucie niepełności w życiu.