To nieszczęście, że tak mały odstęp dzieli czas, gdy jesteśmy zbyt młodzi, od czasu, gdy jesteśmy zbyt starzy.
Utknąłem gdzieś pośrodku tego wszystkiego.
To przejmuje kontrolę nad osobą, którą myślałem, że byłem,
chłopcem, którego znałem, którego już coraz słabiej pamiętam.
Ale w tej ciemności chyba musi być gdzieś światło!
To przeczucie przychodzi do mnie i odchodzi falami,
zawsze tak jest…
Bezradnie obserwujemy jak nasze młode serca znikają.
To przenosi nas jak wiatr do odległych miejsc,
w który beztrosko leżeliśmy, kiedy byliśmy dziećmi.
Wspomnienia skradzionych przez czas miejsc.
Przyłapane znowu w nocnej ciszy
i ich echo ginące w przestrzeni.
Upodobanie do marzeń o przyszłości
wyślizguje mi się już przez palce,
zamienia w rozpamiętywanie przeszłości.
Widziałem w śnie moją dziką młodość,
te chwile magii i cudów
wygasały na moich oczach.
Teraz wydają się one tak trudne do znalezienia.
Czy to kiedykolwiek wróci?
Czy to jeszcze kiedyś raz będzie?
Zabierz mnie z powrotem do tego uczucia,
kiedy wszystko było do odnalezienia,
kiedy znaliśmy tylko czas przyszły…