Uwijamy się jak mrówki, tańcząc pod dyktando naszej królowej, a życie mija, kiedy marzymy o lepszych czasach i lepszych miejscach. Potem, pewnego dnia, który przychodzi aż nazbyt wcześnie, budzisz się i widzisz, że jesteś już stara, pomarszczona i wciąż pracujesz dla innych, a jedyne wspomnienia, jakie masz, dotyczą ciężkiej pracy i cierpień. Twoje możliwości przeminęły, nie zostawiając nic po sobie. Nic, oprócz nienawiści i goryczy, które towarzyszą ci aż do grobu.
Kolekcjonuję wspomnienia zapamiętale,
wciąż nowe nadaję im znaczenia.
Jak w młodości swej kolorowe znaczki.
Przyklejam je do widokówek z przeszłości
oblizując je i się – gdy smak ich powraca.
Muzyką je barwię bez której cisza mogłaby
śmiertelną być. Jak w wehikuł czasu wsiadam
weń, co zabiera mnie w piękne podróże
dla innych niedostępne, choć innymi wypełnione.
Staram się upilnować historii życia mojego
zapisanej w głowie. Lecz ona ewoluuje
zuchwale bez mojego świadomego udziału.
I pomimo, że materiał na jakim zapisana jest
rwie się i strzępi, to strzępki tej pamięci
nie płowieją wcale lecz właśnie nabierają barw
cieplejszych, słoneczniejszych i jakby żywszych.
Choć żywych osób w nich już coraz to mniej i mniej…