Chyba nie ma miłości. Miłość zwyczajnie nie istnieje. […]
Po prostu wmówiono nam, że nie możemy żyć sami, więc się parujemy, tkwimy w związkach – bezpiecznych, nudnych, wygodnych z tego lub innego beznadziejnego powodu.
Przeklęte potrzeby stadne. Dobieramy się lepiej lub gorzej.
ona ogrzeje ci łoże, kiedy tylko będziesz łożył…
zaloty, ksiuty, umizgi, karesy…
wszystko po to, aby tylko dopiąć swego
On ją lub… Ona jego
poczuć się w Niej lub… w sobie całego
nie ma miłości!
jest tylko animalny instynkt
odziewany za dnia w te ckliwe słowa
by Jej odzienie móc nocą przychylniej zdejmować
nie ma miłości!
jest tylko poczucie bezpieczeństwa
interesowne i wymagane
nocami ulegle przez Nią spłacane
nie ma miłości!
bez zatraty wolności,
bez łez i narastającej wzgardy
do uzależniającej bliskości
nie ma miłości!
więc i słowa się kończą,
bez dobrego słowa nie ma myśli,
bez myśli alterocentrycznych czynów
jest więc tylko usilne razem trwanie
i działania pozorowane,
w pierwocinach spójni
chemią mózgów wspierane
aż w końcu przychodzi zohydzenie,
wstręt i zniesmaczone widzenie
kogoś, kogo się kochać miało
a i tak się znowu nie udało…
(…) tam gdzie nie ma miłości ani fizycznego pożądania, niczego nigdy nie da się naprawić.
Powiedzieć, że miłość nie istnieje, to mniej więcej tyle samo co powiedzieć, że nie istnieje: nienawiść, czułość, współczucie, litość, odwaga, tchórzostwo itp, itd. Nie istnieje jedna ogólnie przyjęta definicja na żadne z powyższych słów, a jednak ludzie używają ich powszechnie i – znowu „mniej więcej” – rozumieją się wzajemnie.
Co z tego wynika? Ano to, że nie funkcjonujemy w świecie ściśle zdefiniowanych pojęć, świat każdego z nas jest jakby „rozmazany”, język wyraża tylko przybliżenia i każdy człowiek postrzega rzeczywistość – czymkolwiek by ona była – w inny, właściwy tylko sobie sposób.
Cyt: „Po prostu wmówiono nam…” Koniec Cytatu. Otóż nikt nam niczego nie wmawiał. Tak jak wilkowi nikt nie wmawia, że musi żyć w stadzie aby przeżyć, bo bez towarzyszy polowania ma nikłe szanse na zdobycie pożywienia i przetrwanie. Człowiek wywodzi się w prostej linii od przodków, którzy żyli w grupach i polegali na sobie aby przetrwać. Nikt ich tego nie uczył, to po prostu wynik działania procesów ewolucyjnych. Podobnie nikt nie uczył elektronu jak się ma zachowywać w polu elektromagnetycznym, albo cegły, która spada z dachu na czyjąś – oby nie moją (odpukać!) – głowę.
Słowo „miłość” po prostu określa wszystkie te stany i zjawiska w sposób zbiorczy, aby nie mówić wprost: Och, jak bardzo chcę Cię zerżnąć dziewczyno, ponieważ pociągasz mnie, pięknie mi pachniesz, jestem gotów kupić Ci kwiaty, Twój tyłek jest taki cudowny, cipeczka taka ciasna i gorąca……. – mówimy w skrócie: chodźmy się kochać, bo Cię kocham.
I tyle właściwie. Zatem miłość istnieje, tak jak istnieją kolory i piękno muzyki, zachwyt nad zjawiskami Natury. Tylko i wyłącznie w naszych umysłach. I na dodatek w każdym trochę inaczej.
Jeszcze inaczej: Nie ma jakiegoś niezależnego bytu, czy zjawiska, które by można określić słowem „Miłość”. Jest to wytwór naszej wyobraźni, mózgu, a jako taki jest po prostu urojeniem. Bez tego organu jakim jest owa biologiczna masa złożona z około 100 miliardów neuronów, ważąca zaledwie ok półtora kg, miłość nie istnieje. A także bez innego organu, nie zawierającego co prawda żadnego neuronu, ale sporo więcej ważącego. Bywa, że o wiele, wiele więcej. Czyli dupy.