Istnieją fotografie zrobione nie po to, by wspominać, lecz po to, by zrozumieć. Obrazy, które stają się symbolami pewnej epoki, choć nikt nie wie, kiedy to się dzieje.
“Skończyła się pewna epoka” – tak zwykło się mówić, gdy odchodzi ktoś znaczący, ktoś, kto wpisał się trwale np. do historii muzyki lub filmu czy też w jakiejkolwiek innej dziedzinie.
Tak dokładnie też myślałem, gdy świat obiegały szokujące wiadomości o śmierci George Michaela, Michaela Jacksona czy choćby Kurta Cobaina.
I trudno się chyba dziwić temu, bo twórczość jaką po sobie zostawili za sprawą techniki wciąż jest obecna i dostępna dla pozostających przy życiu.
Wciąż też za sprawą ich dzieł można z pamięci swojej szybko wygrzebywać wspomnienia jakie na trwale zilustrowane są ich utworami i przywoływać w mig emocje jakie nami targały w czasach, gdy dane sytuacje miały miejsce w przeszłości.
Dla mnie muzyka i zapach to takie 2 wehikuły czasu.
To za ich sprawą często wręcz “katapultuję” się mentalnie w bezpowrotnie minione czasy, zaś obrazki z nich przywołane w mej topniejącej pamięci, stały się teraz jakby “teledyskami” do tej muzyki w mojej głowie.
Zapach różowego damskiego dezodorantu BAC – tak pachnie mi pierwsza miłość! Woń która po latach stała się tęsknotą…
Miarą dzieciństwa są dźwięki, zapachy i widoki,
dopóki nie nadejdzie mroczna epoka rozsądku.
Wracając jednak do kończących się epok.
W wieku 82 lat odszedł Pan Józef Kubiec. Nasz “blokowy dozorca” z mojego dzieciństwa. Facet, który zawsze ganiał nas – niesfornych nicponi, gdy tylko robiliśmy coś niewłaściwego oczami dorosłego – łazili po dachu naszego wieżowca, jeździli windami dla zabawy całymi godzinami, czy choćby pluli na klatkach schodowych. Wtedy był On dla nas postrachem, mieliśmy wszyscy respekt do Niego i woleliśmy nie zostać przyłapanymi przezeń na czymkolwiek, czego nie tolerował.
Pewnie też był taki dla nas dlatego, że nawet tę pracę, którą być może wielu teraz nie potrafiłoby uszanować, Pan Józef wraz ze swoją żoną wykonywali tak sumiennie i z takim zaangażowaniem jak już nigdy nikt później. Do dziś pamiętam jak przebudziwszy się zimą bardzo wczesnym rankiem jeszcze głęboko w ciemności nocy pogrążonym zza okna słyszałem dźwięki szurających szufli, którymi Państwo Kubiec odśnieżali chodniki po to, aby pozostali mieszkańcy naszego bloku wybierając się między 6 a 7 godziną do pracy nie musieli przez zaspy się przedzierać…
Niepostrzeżenie dorośliśmy i rozsądek zakwitły teraz i w naszych głowach sprawił, że wszystkie te “straszne Kubcowe uwagi” jakie nam wtedy robił, mogłyby nam posłużyć teraz do strofowania nowego pokolenia niesfornej młodzieży naszego bloku… Gdyby tylko oczywiście i ona miała tak przepełnione realnym światem podwórkowych przygód jak my życie, a nie wkleiła się trwale w monitory swoich telefonów i komputerów.
Pogrzeb Pana Józefa był najlepszą ilustracją tego jakim był On człowiekiem. Tłumy żegnających go ludzi w kościele i na cmentarzu bez zbędnych słów pokazywały jak wiele osób go szanowało i kochało.
Niespełna 2 tygodnie później żona Pana Józefa dołączyła do niego. Zawsze wydawali się bardzo zgodnym i kochającym się małżeństwem. Widocznie więc życie oddzielne okazało się nie do zniesienia dla Pani Janiny.
Na pozór zwykli ludzie. Nie nagrali niezapomnianych przebojów i nie grali wielkich filmowych ról a jednak mieli swoją ważną rolę na przestrzeni historii mojego dzieciństwa, dorastania i dojrzewania. I wraz z ich śmiercią skończyła się też dla mnie “pewna epoka”. Bo choć dawno już oboje będąc na emeryturze tylko ogródkiem swoim przed blokiem się zajmowali, to ten nasz blok już bez nich nigdy nie będzie taki sam. A pewnie i ten ich ogródek umrze śmiercią naturalną wraz z nim nie mając żadnych następców, którzy by mogli zadbać o niego przez kolejne 40 lat…
Przemijają lata, odchodzą symbole, cichną legendy, bledną kolory i wietrzeją zapachy…
P.S. Na niedomiar złego w tym czasie jeszcze Kiosk Ruchu “od zawsze” będący nieopodal naszego bloku zlikwidowali. Gazetę “Świat młodych” w nim kiedyś kupowałem w moich dziecięcych czasach.
Widać w dopadającym mnie “świecie starych” symbolicznie wręcz i dla niego już miejsca nie było…