Pewnie wkrótce spotkam gdzieś jakąś inną dziewczynę.
Przyciągniemy się wzajemnie, naturalnie jak dwie planety.
I znów będziemy na próżno czekali na cud, marnowali czas, zużywali serca i rozstaniemy się.
Bywa, że popęd zapędza i czasem przedwcześnie
już z zielonej guguły chce zrobić czereśnię.
Choć z zewnątrz jest tak krągła, w czerwień spowita
to w środku wciąż zielona, dzieciństwem podszyta.
Literaturą – sztuki sokiem dotąd pojona
teraz w realizmu szambie nagle zatopiona.
Boga wygoniła; serca już puste komory
szemrząc obudziły w niej sumienia potwory.
I gryzą ją i tłamszą, kąsają i tarmoszą
to na dno ściągną, to znowu ku górze wynoszą.
(…) może każde rozstanie to wyzwolenie, oczyszczenie, uwolnienie się…