Wystarczy zmienić punkt widzenia,
a perspektywa ulega całkowitemu przewartościowaniu.
Wracałem właśnie beztrosko z polowania na rybki do swojego gniazda, gdy nagle moją uwagę przykuły zastygnięte w bezruchu, jakoś niemal wręcz posągowo dwie młode kobiety.
Postanowiłem więc spontanicznie przycupnąć chwilę na murku i spojrzeć im głęboko w oczy, tak by przekonać się, że są prawdziwe i szczere są… by do serc ich dotrzeć tą drogą.
Otwórz serce. Nie jesteś więźniem.
Jesteś ptakiem, który pragnie snów.
Przez chwilę jednak nawet odniosłem wrażenie jakby przestraszyły się mnie – ich ręce przed siebie wystawione jakby wysztywniły się jeszcze mocniej, chcąc tym samym dystans między nami panujący powiększyć.
Chciałabym napełnić swoje usta deszczem,
napakować śniegu do kieszeni.
Chciałabym obrysować palcem żyłki w liściu, który spadł z drzewa,
i poczuć na nosie smagnięcia wiatru.
Zamiast tego ignoruję rozpacz sklejającą mi palce i wypatruję ptaka,
którego widziałam w snach.
Chciałem więc uspokoić je jakoś, sprawić by bezpiecznymi się poczuły przy mnie…
Tymczasem dostrzegłem w nich tylko jakieś zagubienie, jakąś niepewność spowodowaną chyba trudnością wyboru swojej dalszej życiowej drogi.
Tyle jest miejsc, do których chciałbym polecieć.
Jakże naturalną rzeczą jest fruwanie i jak nienaturalnym jest nie mieć dokąd pofrunąć.
Pomyślałem sobie więc, że opowiem im o miłości. O jej sile i mocy jaką w życiu nam daje…
Miłość to niesforny ptak, którego nikt nie może oswoić.
One jednak zdawały się nie chcieć słuchać tego mojego ckliwego ćwierkania.
Za to wciąż spoglądały na mnie z minami jakbym całe moje życie tak bez celu żadnego latał tylko w chmurach.
Szczególna rzecz – mówił.
– Każdy ptak w górze i każdy człowiek na ziemi wyobraża sobie,
że idzie tam, dokąd chce.
I dopiero ktoś stojący na boku widzi,
że wszystkich razem pcha naprzód jakiś fatalny prąd,
mocniejszy od ich przewidywań i pragnień.
Może nawet ten sam,
który unosi smugę iskier wydmuchniętych przez lokomotywę podczas nocy?…
Błyszczą przez mgnienie oka, aby zagasnąć na całą wieczność,
i to nazywa się życiem.
Odleciałem więc w stronę swoją. Choć wiem, że po wielu latach na pewno spotkamy się jeszcze i do tematu wrócimy.
Gdy zbliża się starość, dusza ucieka jak ptak znowu w dni młodości.